Są rzeczy, które irytują nas bardziej niż inne, chociaż w zasadzie powinniśmy się już do nich przyzwyczaić, zwłaszcza gdy są zjawiskiem powszechnym. Otóż mnie osobliwie irytuje, gdy tłumacz przysięgły mówi lub, co gorsza, pisze o tłumaczeniach przysięgłych. Tak, tak, wiem, skrót myślowy, słowo kluczowe do gugla, a poza tym klienci tak mówią. No ale… noblesse oblige i skoro przysięgły może być tylko tłumacz, a przysięgła tłumaczka, to tłumaczenie przysięgłe należy wypalać gorącym żelazem. A w każdym razie unikać stosowania tego terminu aż do imprimatur ze strony RJP (które, jak obawiam się, zostanie niechybnie przyklepane).
Niewiele pamiętam ze swojego ślubowania, było w czerwcu 1998 roku, w Sądzie Wojewódzkim w Łodzi. Ach, pamiętam tylko tyle, że krótko przed ślubowaniem „na przysięgłego” pośpiesznie ślubowałam mężowi, żeby na zaprzysiężeniu mieć już dwa nazwiska, bo srogi archetyp memicznej pani Halinki z sekretariatu sądu powiedział mi, że wszelkie plany co do zmiany nazwiska należy zrealizować przed zaprzysiężeniem, bo mennica państwowa nie będzie się dwa razy fatygować z pieczęcią.
W czasach przedustawowych kwestie związane z wykonywaniem zawodu tłumacza przysięgłego uregulowane zostały w Rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości z dnia 8 czerwca 1987 r. w sprawie biegłych sądowych i tłumaczy przysięgłych, a jeszcze wcześniej w Rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości z dnia 19 sierpnia 1968 r. w sprawie tłumaczy przysięgłych. Listy tłumaczy prowadziły sądy wojewódzkie, a stawki urzędowe, obowiązujące dla wszystkich, w tym wolnorynkowych, tłumaczeń, były rewaloryzowane co kwartał (co było akurat miłe).
Sama treść roty ślubowania zbytnio się nie zmieniła, do przyrzeczenia sumiennego i bezstronnego wykonywania obowiązków doszło zobowiązanie do dochowania tajemnicy oraz do kierowania się uczciwością i etyką zawodową. Pozostaje pytanie, czy zarówno niegdyś, jak i dzisiaj, jesteśmy w pełni świadomi składanego ślubowania? Co zmienia się w życiu tłumacza, kiedy staje się tłumaczem przysięgłym?
Patrząc w przeszłość, nawet nie tylko na siebie, ale także na następne pokolenia tłumaczy przysięgłych, dochodzę do wniosku, że jednak nie wiedziałam. Mogłam sobie wyobrażać, jak to będzie, co się zmieni, ale nie wiedziałam, czym jest przysięga. I nawet teraz, po blisko trzydziestu latach własnych doświadczeń i obserwacji doświadczeń Koleżanek i Kolegów, widzę wyraźnie, że czasami trudno zachować bezstronność, że sumienność zależy od rozmaitych warunków, a co do etyki zawodowej, to nadal wiele kwestii etycznych wywołuje zagorzałe i często bezowocne dyskusje w naszym środowisku. A przecież przysięgaliśmy…
No właśnie, przysięgaliśmy, że sumiennie, że bezstronnie, że uczciwie… Tylko nikt nam nie wyjaśnił, na czym to ma dokładnie polegać, gdzie będą pojawiać się pułapki i jak je zręcznie omijać. Mamy zbiór dobrych praktyk zawodowych, opatrzony solidną, choć prawniczo nieprawidłową, nazwą Kodeksu Tłumacza Przysięgłego, ale nikt nie sprawdza, czy świeżo upieczony tłumacz przysięgły ma jakąkolwiek wiedzę na temat zawodu, który ślubuje sumiennie wykonywać.
Od kilku lat wraz z Kolegą Łukaszem Mrzygłodem w ramach misji Zawodowego Związku Tłumaczy Przysięgłych, którego oboje jesteśmy wiceprzewodniczącymi, prowadzimy szkolenia dla nowych tłumaczy przysięgłych, którzy świeżo po przysiędze, już się cieszą, ale ciągle są jeszcze trochę zagubieni, bo nie wiedzą, z czym będą wiązać się uprawnienia i jakie pułapki na nich czekają. Łukasz robi wstęp i część o tłumaczeniach pisemnych, ja opowiadam o ustnych. Te szkolenia cieszą się ogromnym powodzeniem, na każdym mamy około setki osób, a prowadzimy je przynajmniej dwa razy w roku, w datach zbliżonych do daty zaprzysiężenia. Sama inicjatywa pokazuje, jak wielka jest potrzeba zaznajamiania środowiska z zasadami, a następnie wymiany doświadczeń. Takie szkolenia są nie tylko przydatne dla słuchaczy, ale pozwalają także na lepsze rozpoznanie naszej grupy zawodowej w całej jej różnorodności. Będziemy z pewnością kontynuować to przedsięwzięcie, z nadzieją, że przyczyni się do wyraźniejszego postrzegania się tłumaczy przysięgłych jako wysoko kwalifikowanych profesjonalistów, wykonujących wymagający wolny zawód. Wszak świat postrzega nas często tak, jak sami się postrzegamy…
Poza spełnieniem kryteriów merytorycznych potwierdzonych zdanym egzaminem na tłumacza przysięgłego, wykonywanie zawodu wiąże się także z pewnymi obowiązkami i koniecznością posiadania określonych kompetencji miękkich
- Misyjność. Tłumacz przysięgły ma ustawowy obowiązek wykonywania tłumaczeń na żądanie sądu, prokuratora, policji i organów administracji publicznej. Odmowa wykonania takiego tłumaczenia jest możliwa tylko w przypadku zaistnienia tak zwanej szczególnie ważnej przyczyny, na szczęście niesprecyzowanej w żadnym zamkniętym katalogu. Podejmując decyzję o podjęciu ścieżki zawodowej tłumacza przysięgłego, warto pamiętać o tym obowiązku. Przy okazji pragnę uspokoić, nie oznacza on ciągłych telefonów w środku nocy, konieczności nagłego powrotu z wakacji czy nawet rezygnacji z umówionej wizyty u lekarza. Przez dwadzieścia sześć lat wykonywania zawodu może raz czy dwa razy zostałam obudzona nagłym telefonem, nie musiałam rezygnować z innych zleceń ani prywatnych planów, a na palcach jednej ręki mogę policzyć wiarygodne opowieści innych kolegów o takich przypadkach. A zatem misyjność tak, ale niewolnictwo nie.
- Twarda skóra. Tłumacz przysięgły robi różne tłumaczenia, w tym sporo standardów (akty stanu cywilnego, dokumenty samochodowe, akty notarialne). Zdarzają się jednak zlecenia emocjonalnie trudne i psychicznie wymagające, dotyczące ciężkich przestępstw albo skomplikowanych sytuacji osobistych i rodzinnych. Kiedyś w ciągu jednego miesiąca zdarzyło mi się tłumaczyć ustnie na oddziale psychiatrycznym aresztu śledczego (sama obecność tam miała coś w sobie z początkowych scen Milczenia owiec), ustnie zeznania ofiary przemocy fizycznej na tle rasowym, pisemnie list pożegnalny samobójcy, raport z sekcji zwłok i dokumentację dotyczącą handlu żywym towarem. To wszystko są sprawy, po których trzeba się emocjonalnie zresetować, a zatem kandydat lub kandydatka na tłumacza przysięgłego powinni rozważyć wybór tego zawodu także w kontekście własnych predyspozycji psychicznych do wykonywania takich tłumaczeń.
- Komunikacja. Obsługujemy różnych zleceniodawców: organy administracji publicznej, małych i średnich przedsiębiorców, duże międzynarodowe grupy, pośredników (z którymi komunikacja powinna być ułatwiona, bo wszak robią w tym samym sektorze) i wreszcie klientów indywidualnych. Dla części z tych osób, zwłaszcza w przypadku klientów indywidualnych, kontakt z nami jest pierwszym w życiu kontaktem z tłumaczem. Nasi klienci mają prawo nie wiedzieć (a ściślej: nie mają potrzeby wiedzieć przed zleceniem tłumaczenia), jak rozliczane są tłumaczenia, że kartka A4 nie jest jednostką rozliczeniową, że nie płacą nam na godziny, że wreszcie musimy zobaczyć (własnymi oczami i w świecie rzeczywistym) oryginał dokumentu, jeśli mamy poświadczać tłumaczenie za zgodność z oryginałem, że tak, musi być VAT, że nie ma znaczenia, że nie potrzebują faktury, że niestety nie poświadczymy tłumaczenia kuzynki, która rok mieszkała za granicą i zna język perfekt, tylko nie ma pieczątki. Wszystko to musimy im cierpliwie i uprzejmie tłumaczyć, ustnie i pisemnie. Przy okazji, przy kalkulacji naszych stawek za tłumaczenia powinniśmy brać pod uwagę nie tylko czas „czystego” tłumaczenia, ale i czas jego obsługi (czyli rozmowy z klientem, wyceny, obsługi rejestracyjnej, księgowej, spotkania z klientem przy odbiorze tłumaczenia pisemnego czy jego wysyłki pocztą lub kurierem, to zresztą temat na osobny wpis). Tłumacz przysięgły powinien mieć dobrze rozwinięte kompetencje komunikacyjne i potrafić różnicować sposób komunikacji w zależności od rodzaju zleceniodawcy, którego obsługuje. Zrozumiałość przekazu ma często fundamentalne znaczenie dla otrzymania i skutecznej realizacji zlecenia.
- Empatia i bezstronność. Związana z komunikacją, ale wykraczająca poza nią. Mamy do czynienia z osobami w różnych stanach emocjonalnych i po różnych przeżyciach. Często tłumaczymy wypowiedzi wzburzonych rozmówców. Musimy z jednej strony zachować zimną krew i bezstronność, a z drugiej odczytywać i rozumieć emocje uczestników czynności. I, co niemniej ważne, nie dać się zakrzyczeć, nie pozwolić sobie wejść na głowę ludziom, którzy, mając do siebie wzajemne pretensje, w pewnym momencie zaczynają je kierować do tłumacza. Umiejętność panowania nad takimi rozmówcami i jednoczesnego tłumaczenia ich wypowiedzi jest niezwykle trudną sztuką.
- Rzetelność, terminowość i odpowiedzialność. Od naszych tłumaczeń często bardzo wiele zależy. Zawalenie terminu pociąga za sobą konsekwencje niekiedy wielokrotnie przekraczające wysokość naszego wynagrodzenia za tłumaczenie, a czasem skutkuje nawet nieodwracalną utratą prawa czy koniecznością powtórzenia szeregu czynności, ponownego przyjazdu wraz z wszystkimi jego kosztami. Warto pamiętać o tym, że jeśli umówiłam się na termin tłumaczenia, to poza naprawdę wyjątkowymi przypadkami losowymi (dla których mam ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej), muszę je w tym terminie wykonać.
- Odpowiedzialność karna. I na koniec wisienka na torcie. Artykuł 233 § 4 kk przewiduje karę pozbawienia wolności od jednego roku do lat dziesięciu za przedstawienie fałszywego tłumaczenia mającego służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, w przypadku błędu nieumyślnego maksymalny wymiar tej kary obniżony został do lat trzech (§ 4a). Oznacza to, że w przypadku nieumyślnego błędu w tłumaczeniu (w tym literówki) tłumacz przysięgły może trafić do więzienia na minimum rok a maksimum trzy lata. Muszę uczciwie przyznać, że nie słyszałam dotychczas o żadnym przypadku pozbawienia wolności tłumacza przysięgłego za błąd nieumyślny (a przecież popełniamy takie błędy i to wcale nierzadko), tym niemniej warto o takiej odpowiedzialności karnej wiedzieć i mieć ją na uwadze.
Reasumując, tłumacz przysięgły to zawód wymagający i odpowiedzialny, a przy tym niezwykle ciekawy i rozwijający. Gdybym zaś miała krótko powiedzieć, kim jest tłumacz przysięgły, to powiedziałabym, że to taki, który dał słowo. I który daje słowo przy każdym swoim tłumaczeniu.