Druga część opowieści o nawiedzonych domach Włoch i Francji, przygotowanej specjalnie z okazji zbliżającego się Halloween. Tym razem będzie o duchach, upiorach i wilkołakach straszących we Francji…
- Château de Puymartin w Dordogne, piętnastowieczny zamek Białej Damy, zamieszkującej jego północną wieżę. Białą Damą jest kasztelanka Thérèse de Sainte-Clar, którą w lodowatej komnacie właśnie w północnej wieży zamknął zdradzony mąż. Kasztelanka spędziła w tej komnacie ostatnie szesnaście lat życia, jedzenie podawano jej przez klapę… Do dziś, w księżycowe noce, jej przejrzysty, efemeryczny duch przechadza się po murach zamku.
- Château de Fougeret w Vienne, niewidoczny z drogi, zupełnie jakby się chował przed gośćmi. Obecni właściciele opowiadają o licznych spotkaniach z rozmaitymi zjawami, jak choćby męska postać w czerni przepływająca w powietrzu przez hol, spotkanie z ludźmi siedzącymi przy stole przy posiłku, poczucie dotyku, zapachy dobiegające z kuchni jak na przykład zapach gorącej czekolady, przedmioty, które się samodzielnie przemieszczają, widok postaci w oknie, podczas gdy wiemy doskonale, że nikogo w tej części zamku nie ma, odgłosy stuków, odgłosy kroków małej dziewczynki biegnącej po korytarzach. Zidentyfikowano też duchy pojawiające się w zamku. Pierwszą ze zjaw jest Alice, młoda dziewczyna, która mieszkała w zamku w latach dwudziestych minionego stulecia. Zmarła w 1924 roku na chorobę nerek. Pokój, w którym czuwano przy jej zwłokach, nazywa się obecnie pokojem Alice i czasem można wyczuć w nim zapach kadzidła, a młode kobiety, które w nim nocują, uskarżają się na silne bóle nerek… Kolejnym duchem jest Félix, dawny właściciel zamku, człowiek wykształcony i elegancki, który zakochawszy się nieszczęśliwie w młodym sąsiedzie, odebrał sobie życie pewnego grudniowego wieczora w 1898 roku, strzelając sobie w skroń. Odgłos tego strzału można usłyszeć w każdą rocznicę jego śmierci około godziny zdarzenia. Jeszcze bardziej złowieszczo brzmi historia związana z pokojem komornika. W XVIII wieku zarąbano w nim siekierą urzędnika sądowego, który przybył, by pobrać podatki od Louisa Travaux, ówczesnego rezydenta zamku Fougeret. Po zamkowych wnętrzach snują się także Jean Frotier, rycerz broniący twierdzy przed Anglikami, jego syn Floridas, zepchnięty ze schodów do krypty. Towarzyszy im mała utopiona dziewczynka. W pokoju babci starsza pani na dobranoc całuje gości zamku w czoło. W zamku rozwinęła się swego rodzaju turystyka paranormalna, często odwiedzają go także media. Media w sensie osób kontaktujących się z duchami na seansach spirytystycznych, a nie wozów transmisyjnych z nerwowymi dziennikarzami na pokładzie.
- Teraz będzie jakby luksusowo, a już na pewno królewsko: Petit Trianon w Wersalu, zbudowany przez Ludwika XV dla jego faworyty, markizy de Pompadour (która jednakże nie zdążyła w nim zamieszkać przed śmiercią, zamieszkała w nim dopiero kolejna faworyta króla, madame du Barry), to mały neoklasycystyczny pałac w otoczeniu pięknych ogrodów, bardziej znany z idyllicznych pejzaży i eleganckich wnętrz niż z opowieści o upiorach. A jednak w 1901 roku dwie Angielki zwiedzające Wersal napotkały w okolicy pałacu Petit Trianon grupkę mężczyzn ubranych w osiemnastowieczne zielone stroje (duchy ogrodników Ludwika XV?) i kobietę zajętą rysowaniem (duch madame du Barry), zobaczyły też chiński pawilon, którego tam wówczas już nie było.
- Manoir de Sainte-Geneviève des Brumes [Dwór Świętej Genowefy w Brumes), dawna komandoria templariuszy, położona niedaleko zamku w Gisors, także owianego tajemnicą. Miejscowi twierdzą, że dwór jest nawiedzony wskutek uprawianej w nim przez długie lata czarnej magii oraz przez związki rodzinne właściciela zamku w Girors, którym był Thibault de Payen, syn Adelajdy, siostry Hughesa de Payen, pierwszego Wielkiego Mistrza zakonu templariuszy. 13 października 1307 roku przeszedł do historii jako pierwsza we Francji zmasowana tajna operacja policyjna. W ciągu jednej nocy aresztowano wszystkich templariuszy, oskarżono ich o czary, sodomię, bezczeszczenie krzyża i czczenie demona o imieniu Baphomet. Aresztowania te nie ominęły także dworu Świętej Genowefy. Po trwającym blisko siedem lat procesie, 18 marca 1314 roku na stosie spalono Wielkiego Mistrza Zakonu Templariuszy, Jakuba de Molay. Z historii, ale także z kart cyklu Królowie Przeklęci Maurice’a Druona, wiemy, że już na stosie Wielki Mistrz rzucił klątwę na papieża Klemensa V, na króla Francji Filipa IV Pięknego i na ministra sprawiedliwości Wilhelma de Nogaret. Po upadku templariuszy dwór wielokrotnie zmieniał właścicieli, bo żaden z nich nie chciał zamieszkać w nim na dłużej. Zarówno właściciele, jak i goście dworu opowiadają o mrożących krew w żyłach doznaniach i doświadczeniach. Pukanie do drzwi, odgłosy dzwonków dochodzące ze strychu, lodowate podmuchy powietrza wydobywające się ze ścian mają świadczyć o tym, że templariusze w dalszym ciągu chętnie przebywają w swojej komandorii. Wiele osób, w tym jeden z kłusowników, który znalazł się w parku nocą, widziało pojawiający się nagle grób przypominający egipski sarkofag. Co ciekawe, sarkofag ten pojawia się także na korytarzach dworu i w starym młynie, i to zarówno nocą, jak i za dnia. Wielu świadków opowiada także o trzech postaciach w białych habitach z czerwonym krzyżem, które znikają, jak tylko ktoś się do nich zbliży. Niektórzy spotykają z kolei bladą, chudą kobietę przenikającą przez ściany dworu.
- Abbaye de Mortemer, cysterskie opactwo, założone w 1134 roku, mocno podupadło już podczas wojny stuletniej, a w czasie rewolucji francuskiej mieszkało w nim zaledwie czterech starych pustelników. Zostali ponoć zamordowani właśnie podczas rewolucji i do dzisiaj zamieszkują opactwo, popijając wino z miejscowej piwniczki. Jest tu też duch Matyldy, Białej Damy. Jest wilkołaczka Garrache, jest płaczące źródło powstałe z łez świętej Katarzyny… Opactwo jest dostępne do zwiedzania, a na miejscu jest także muzeum legend i duchów, organizowane są turnieje rycerskie i średniowieczne pokazy. W 2024 roku dla najbardziej odważnych gości otwarto Komnatę Ducha.
- Château de Combourg, dwunastowieczny zamek, który opisał François-René de Chateubriand (tak, ten od którego wzięła się nazwa befsztyka) w swoich Pamiętnikach zza grobu. Zamek był własnością rodziców pisarza, a sam pisarz spędził w zamku kilka lat jako nastolatek. Wspomina przerażające noce, w czasie których wyraźnie słyszał miauczenie kota i stukanie kroków kogoś z drewnianą nogą. Ponoć w jednej z komnat zamurowano żywcem czarnego kota, by odwrócić ciążącą nad zamkiem klątwę. Po śmierci Chateuabrianda faktycznie odkryto zamurowane zmumifikowane zwłoki kota, prawdopodobnie pochodzące jeszcze z XIV wieku. Drewniana noga miała z kolei należeć do jednego z dawnych właścicieli zamku, Malo-Auguste’a de Coëtquen, hrabiego Combourg, który stracił nogę w bitwie w 1709 roku. Cóż mogę powiedzieć, wreszcie duch kota! Wcale się nie dziwię, że miauczał. Koty nie znoszą zamkniętych drzwi, a cóż dopiero ścian…
- Château de Veauce, średniowieczna forteca z trzema wieżami i ponad stu pomieszczeniami, której budowa rozpoczęła się jeszcze w czasach Karola Wielkiego, w roku 808. Nawiedzana przez Białą Damę. Legenda głosi, że w 1565 roku do zamku, w poszukiwaniu pracy, dotarła młoda dziewczyna, którą następnie uwiódł baron. W trakcie jednej z podróży barona, jego zazdrosna żona zamknęła dziewczynę w lochu wieży zegarowej, gdzie ta zmarła z głodu i zimna. Ducha pięknej kochanki barona można do dziś spotkać na murach obronnych zamku. Ciekawostka: zamek jest obecnie wystawiony na sprzedaż, zapewne można go kupić razem z duchem…
- Château de Commarque, rozległa budowla z XII wieku, z basztą i kaplicą i duchem… konia! Legenda głosi, że hrabia Commarque i baron Beynac rywalizowali z sobą o okoliczne posiadłości. Ich wzajemne swary nie objęły jednak młodszego pokolenia i córka hrabiego zakochała się – z wzajemnością – w synu barona. Rozjuszony ojciec zastawił zasadzkę na kochanków i uwięził chłopaka w lochach, a następnie go ściął. W noce pełni księżyca wierzchowiec młodego baroneta krąży w okolicach zamku w poszukiwaniu swojego pana. Świadkowie mieli słyszeć pod murami jego rżenie…
- Château de Blandy-les-Tours, niezwykle piękny zamek, położony w odległości 70 kilometrów od Paryża. Nawiedzany przez co najmniej kilkanaście duchów, z których najsłynniejszym jest Marie d’Harcourt, dziedziczka zamku i dwórka na dworze Karola VII, o której rękę i serce rycerze stanęli w szranki w specjalnie zorganizowanym w tym celu turnieju. Wedle legendy, Marie kochała rycerza Jeana de Dunois i bała się, że przegra on starcie ze słynącym z okrucieństwa Erardem de Montargis. Jean de Dunois wygrał pojedynek, ale Erard postanowił najechać Blandy i zdobyć w ten sposób i zamek, i rękę pięknej kasztelanki. Marie wolała skoczyć z baszty niż wpaść w szpony Erarda… Przeżyła, uratowała ją gruba warstwa trawy, która zamortyzowała jej upadek, po czym poślubiła ukochanego Jeana de Dunois, który przybył jej na ratunek.
I na tym kończę tegoroczną edycję strasznych opowieści…